Do pelni szczesica po wczorajszych zakupach brakowalo tylko perfum, co trez szybko uzupelnilismy jak tylko dostalismy sie do strefy wolnoclowej na lotnisku. Niestety nie mielismy pojecia jak potraktuja to na Kubanskiej stronie bo kupilismy wiecej. Na Kubie wyladowalismy po poludniem. Podbilismy stosowne papiery i myslelismy ze to juz wszystkoa. Zaczepil nas mlody chlopak w mundorku. Zaczal od standardowych pytan
"skad jestescie" a nastepnie przepytal nas szczegolowo o trase dotychczasowej podrozy, co zaamierzamy zobaczyc na Kubie oraz sprawdzil bilety powrotne i voucher do hotelu. Kolejnym etapem bylo szczegolowe przetrzepanie bagazy mariusz.Nawet nasz zeszyt zostal dokladnie sprawdzonyMozliwe ze w droge powrotnej beda sprawdzac jeszcze bardziej szczegolowo choc to sobie ciezko wyobrazic. Pozniej spedzilismy okolo 2 godzin czekajac na autobus ktory nie przyjechal. Na dodatek w deszczu i zimnie bo akurat pogoda dzisiaj sie popsula. W koncu wzielismy taksowke i dotarlismy do hotelu. Na miejscu okazalo sie ze gdzybysmy chcieli wykupic hotel wchodzac prosto z ulicy kosztowalby prawie dwokrotnie wiecej niz rezerwowany przez internet. Wieczorem wychodzac na spacer napotkalismy pare miejscowych ktora bardzo chciala nas oprowadzic po miescie rezygnujac nawet z wlasnej drogi, po kilku godzinach okazalo sie dlaczego. Byli to poprostu oszusci a my bylismy ich celem. Niestety pierwszy pojedynek oszusci MY 1:0 dla oszustow. Ogolnie rzecz biorac jezeli spotkasz murzyna mowiacego po angielsku i chetnego Ci pomoc to PAMIETAJ spotkales oszysta. Dzien byl dlugi i dosc pouczajacy ale dobiegl konca. Idziemy spac zmeczeni i bardzo ciekawi dnia nastepnego.