Siedzimy zadowoleni w chiken busie a nasze bagaze oczywiscie na dachu. Juz do tego przywyklam i nie stresuje sie caly czas czy ktos sie przypadkiem nie pomylil i nie zabral naszych plecakow. Pierwsze kilometry mijaja spokojnie a nawet za spokojnie bo toczymy sie jakies 5km/h (cisza przed BURZA) kto dal radee wtedy usnac temu chwala, jesli nie to witamy w wesolym miasteczku. Kierowca wyczynial na drodze istne cuda wlacznie z wyprzedzaniem na trzeciego (kierowcy na Ukrainie to pikus NAPRAWDE) a ze siedielismy tuz za nim mielismy miejsca w pierwszym rzedzie. Autobus zatrzymywal sie ilekros na drodze bylo widac jakies osoby, w zasadzie to tylko zwalnia a jego wspolpracownik otwiera dzwi i krzyczy np. Gwate Gwate (oczywiscie w zaleznosci dokad jedzie). Zbieranie oplaty za przejazd odbywa sie w czasie drogi, w pewnym momencie pomocnik przechodzi przez autobus ktory jest czesto zatloczony i kasuje za bilety. Niejednokrotnie wydaje sie to nie mozliwe bo scisk panuje niemilosierny po trzy cztery osoby na siedzeniu plus bagaze, ale radza sobie swietnie. Do zadan specjalnych nalezy rowniez umieszczanie bagazu na dachu. Wiekszosc tych aktobacji wykonywana jaest oczywiscie w czasie jazdy i w srodku tylko slychac jak ktos biega po dachu. Nasz kierowca mial wielkie ambicje i nie dal sie wyprzedzic nikomu. Z rowna latwoscia wyprzzedzal inne camionety jak i osobowki. Wbrew obaw ze to nasza ostania podroz bezpiecznie dotarlismy do stolicy. W miescie Gwatemala przesiedlismy sie do autobusu do Rio Dulce-kolejne kilka godzin w trasie. Jutro czeka nas mala wycieczka.