06.12.2007
Decyzja o zminie miejsca okazuje sie sluszna. Trafiamy na piekna, czysta i calkiem duza plaze. Hotelik calkiem tani, czysty i co najwazniejsze doslownie na plazy. Mamy plan zostac tu conajmiej dwa dni. Rezerwujemy wycieczke, z miejscowym rybakiem, na maly rekonesans po okolicznym wybrzezu.
07.12.2007
Jako ze Luiza jak zwykle obudzila sie o drugiej w nocy Ja rowniez nie moglem spac (przyczyna Luiza) o godzinie osmej rana idziemy na spotkanie z umowionym dzien wczesniej rybakiem. Wyplywamy 8.30. Nasz przewodnik pokazuje nam kilka bardzo ladnych zatoczek a nastepnie zabiera nas na ogladanie delfinow, ktore bardzo ochoczo plywaly wokol lodzi piekne przezycie. Niestety jest jedno ALE. Niestety zabralismy aparat z nienaladowana bateria i coz nie mamy zdjec. na otarcie lez moglismy poplywac z zlowiami morskimi ktorych bylo w tej okolicy na peczki. Jak juz wrocilismy na lodeke rybak zabral nas do przepieknej zatoczki w ktorej plywalismy w nçmaskach i pletwach, taka mala rafa, mnostwo rybek roznego okolory, poprostu pieknie. Po okolo 2,5h powrot na plaze i przypalanie skory, w moim przypadku oczywiscie na rozowo. Nad plaza latalo sporo drapieznego ptactwa a ulubiencem Luizki zostal pewien pelikan (nie pytajcie dlaczego bo sam nie wiem, moze poprostu jest przystojniejszy ode mnie??). Doslownie za sciana maszego pokoju byl osrodek ochrony zlowi morskich w ktorym jest siedem rodzajow zlowi. Plywanie z zlowiem na wolnosci przebilo wszystko i nie zdecydowalismy sie na pojscie do osrodka.
08.12.2007
Wschod slonca. Kilka fotek. Lezenie na plazy. Zachod slonca. To w zasadzie wszystko co robilismy tego dnia. W ogole zycie tu plunie bardzo spokojnie. Tubylcy chodza na bosaka noszac na glowach zakupy. Swego czasu zastanawialam sie czy to mozliwe ze tak szybko zapada zmierzch. Czesto w filmach slyszalam zdanie wypowiedzian, wydawac by sie moglo w srodku dnia-"chodzmy bo za pol godziny bedzie ciemno". I rzeczywiscie tu tak jest. O 6.30 zaczyna switac, wschod jest o 6.45 a slonce zachodzi o 17.45. Okolo 18.20 jest juz zupelnie ciemno. I zaczynaja cykac swierszcze, baaaardzo glosno. Drugim glosnym odglosem jest szum a wlasciwie huk fal Pacyfiku. Trache jak wodospady.
09.12.2007
Niestety musimy wyjechac wstajemy wczesnie rano jedziemy super busem, pierwsza miejscowa klasa czyli nissan pick-up. Wsiadamy na "pake" i jedziemy do pobliskiej Pochutli skad mamy autobus do San Cristobal de las Casas. Robimy zakupy na miejscowym targu gdzie wisza sobie poltusze wieprzowe a po nich ochoczo hasaja sobie muchy. Pewnie bedziemy jedli z nich TACO jakos popoludniu. Po zrobieniu zakupow rozkladamy sie wygodnie przy posterunku policju i zajadamy pyszne sniadanko. Jest 12.00 a nasz autobus odjezdza o 19.30 takze jeszcze troche czasu spedzimy w tym miasteczku.