Dzien uplynal pod znakiem przejazdow. Nawet ich nie zlicze. Mysle ze gdyby to pisal Mariusz bylby tu komplet razem z czasem przejazdow. On naprawde pamieta WSZYSTKO!!! W zasadzie przez caly dzien oprocz zwiedzania kolejnych autobusow zobaczylismy jeden calkiem niezly wodospad. Nazywa sie Pulsanzaka (lub cos w tym stylu) i ma 42 m. Calkiem ninezly kawal wody. Mozna sie bylo wykapac niedaleko ale nas gonilo, bo chcielismy sie dostac dalej wglab kraju. W efekcie udalo sie dotrzec do Siguatepetec. To calkiem przyjemne miasteczko, kilka nowych budynkow i ladnie zagospodarowane centrum. Zrzucilismy plecaki w hotelu i poszlismy cos zjesc. No tak owe ¨cos¨ to zwykle kurczak. Jest wprost wszedzie. Zastanawiamy sie czy oni sie w ogole czyms innym racza. My juz mamy troche dosc tego calego¨pollo¨. Jak sie nie ma co sie lubi... i kolejny drob wyladowal w naszych brzuchach.